Modlitwy za dusze zmarłych, treści epitafijne, czy – generalnie – cała sztuka sepulkralna noszą znamiona smutku, żałoby i nostalgii. Bez względu na wyznanie bądź jego brak, do dobrego tonu należy mówienie o zmarłych dobrze lub wcale. Są jednak wyjątki od reguły. Żeby się o tym przekonać, wybieramy się do Marmaroszu, gdzie w leżącej nad Cisą wsi Sapinta znajduje się niezwykły cmentarz. Niezwykły, bo… wesoły.

Jedziemy do Sapinty nie pierwszy raz, dlatego wybieramy najszybszą drogę przez Słowację i Węgry, a nie najkrótszą przez ukraińskie Zakarpacie.

Na styku kultur i języków

Sapinta (rum. Săpânța, węg.) to kilkutysięczna wieś leżąca w dolinie rzeki Cisy (w Kotlinie Marmaroskiej) na terenie historycznego węgierskiego komitatu Marmarosz, a obecnie rumuńskiego okręgu o tej samej nazwie. Przez wieki ścierały się tu polityczne wpływy węgierskie i rumuńskie, ale etniczna mozaika terenu obejmowała prócz Rumunów i Węgrów także Rusinów, Słowaków, Czechów, Niemców i Żydów. Dziś Marmarosz to konglomerat głównie rusińsko-rumuńsko-węgierski z domieszką romską. Czy ten etniczny kocioł przyczynił się do powstania jednej z najniezwyklejszych nekropolii Europy? Na to pytanie niech odpowiedzą etnografowie, kulturoznawcy czy historycy sztuki. Pewnym jest, że Wesoły Cmentarz nie powstałby, gdyby nie jeden człowiek: Stan Ioan Pătraș.

Wesoły od półwiecza

W samej Sapancie nie musimy obawiać się o to, że nie trafimy do miejsca naszej predestynacji. Wesoły Cmentarz to jedna z największych atrakcji turystycznych nie tylko Marmaroszu, ale i całej Rumunii. Choć powstał zaledwie w I poł. lat 30 ubiegłego wieku, znany jest szerzej od ponad półwiecza, a od 1999 roku figuruje na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Co ciekawe, jego odkrycie w połowie lat 50 i późniejszą popularyzację, przypisuje się nieznanemu bliżej francuskiemu podróżnikowi. To on określił przycerkiewny cmentarz w Sapincie mianem „wesołego” – le gai cimetiere. Nazwa przyjęła się i funkcjonuje w tym samym znaczeniu w różnych językach.

Wesoły Cmentarz…. mało tu powagi, zadumy, a tym bardziej żałoby i smutku.

Cmentarny cieśla i poeta Stan Ioan Pătraș urodził się w 1908 roku w rodzinie z tradycjami rzemieślniczymi. Już jako chłopiec upodobał sobie drewno, co raczej nie dziwi, gdyż ludzie w Marmaroszu żyli głównie z pozyskiwania i przetwórstwa drewna. Zdobywał więc umiejętności stolarskie, rzeźbiarskie i snycerskie. Tradycja głosi, że tworzył krzyże nagrobne i kapliczne już w wieku 14 lat. Jednak działalność, z której zasłynął i z którą związał swoje życie, rozpoczął dość późno, bo w wieku 27 lat. Pierwszą realizacją Stana był nagrobek miejscowego rolnika Gherghe’a Zapcy, ofiary utonięcia w Cisie w 1935 roku. Musiała ona spodobać się miejscowej ludności, zapewne też i parochowi, bo do rzemieślnika zaczęły spływać kolejne zlecenia. Przez pierwsze lata Stan wykonywał około 10 nagrobków rocznie tworząc i doskonaląc zarówno warsztat jak i niepowtarzalny styl. Pracując głównie w drewnie dębowym, wykorzystywał miejscowe wzorce sztuki ludowej, ale największe uznanie przyniosło mu wprowadzenie steli opatrzonych rymowanymi, pisanymi zwykle w pierwszej osobie epitafiami oraz figuralnymi reliefami. Dotyczyły one codziennego życia zmarłego bądź „ciekawej” formy zejścia z tego świata. Kobiety i mężczyźni, starcy i dzieci, mężowie i żony. Rolnicy, drwale, żołnierze, lekarze, gospodynie, kierowcy, duchowni i pasterze. Ci, którzy pomarli w łóżkach, ofiary wypadków, denaci-alkoholicy i ofiary mordów. Do tego atrybuty zawodów, broń, czy zwykłe narzędzia codziennego użytku takie jak np. kosa, butelka, karabin, traktor. Mamy więc stelę ze sceną śmiertelnego potrącenia przez samochód trzyletniej dziewczynki, obraz przedstawiający rażonego piorunem rolnika pracującego w święto, prządkę przy kołowrotku, zdekapitowaną ofiarę zabójstwa, alkoholika z butelką palinki, młodzieńca rozjechanego przez pociąg, zastrzelonego żołnierza, czy frapującą postać nagiej dziewczyny.

Większość nagrobków wykonana jest w formie ramowej z drewna, kamienia bądź betonu. Z rzadka spotykamy płyty, tumby, czy żelazne ogrodzenia. Do rzadkości należą zdjęcia nagrobne. Umieszczoną na niskim cokole stelę wieńczy jedno-, czasem dwu- albo trójramienny krzyż nakryty daszkiem. Bardzo charakterystyczne jest zdobnictwo pomników. Mamy tu rozbudowaną ornamentykę o motywach roślinnych i geometrycznych oraz niezwykle barwne polichromie całości elementów drewnianych. Stan Ioan Pătraș stosował naturalne pigmenty farb i – co ważniejsze – głęboką symbolikę barw. Obok błękitnej dominanty, która zyskała miano Albastru de Săpânța, spotykamy zieleń (życie), żółć (płodność), czerwień (pasja, miłość), czy czerń (śmierć).

Nie trzeba być historykiem sztuki, by zauważyć, że w całym swym stylu i warsztacie Stan Ioan Pătraș pozostaje prymitywistą. Dotyczy to zarówno samych reliefów figuralnych jak i pisanych żartobliwie, nieraz zgryźliwie, a zwykle moralizatorsko epitafiów, często z błędami i w archaicznej, trudnej dziś do zrozumienia formie językowej. Ale być może właśnie ta prymitywna ludowa forma i treść ma w sobie to, co na cmentarz w Sapincie rok w rok przyciąga tłumy turystów.

Dzieło życia

Przez ponad cztery dekady pracy twórczej Stan stworzył około 700 nagrobków. Przed śmiercią zdążył zbudować swój okazały nagrobek z przedstawieniem odbiegającym od stosowanej przez się rodzajowej formy – autoportretem. „Chyba niczego złego w życiu nie zrobiłem, malowałem, kochałem i troszeczkę piłem” – brzmi inskrypcja na grobie ludowego twórcy. Chyba tylko w swoim przypadku Stan zdobył się na refleksyjną powagę.

Dzieło i manierę twórczą Pătrașa kontynuuje jego uczeń Dumitru Pop Tincu. W dwuizbowej chacie zmarłego artysty prowadzi też muzeum poświęcone pracy i twórczości swojego nauczyciela. Dziełem Tincu jest około 100 nagrobków Wesołego Cmentarza. To niewiele w porównaniu z Mistrzem Pătrașem, ale też i liczba pochówków na Wesołym Cmentarzu, mimo że jest on wciąż czynny, w ostatnich dziesięcioleciach gwałtownie zmalała. Być może już niedługo historia mieszkańców Sapinty pisana na kartach nagrobnych steli przejdzie do historii.

Wesoły Cmentarz jest dowodem na to, że nie zawsze coś, co wydaje nam się smutne i tragiczne jest takie w rzeczywistości. Forma, kolory i niezwykłość tego miejsca sprawia, że na śmierć można popatrzeć przez „kolorowe okulary”. Obrazy zamieszczone na nagrobkach, choć w rzeczywistości ukazują tragiczne wydarzenia, to w odbiorze zawierają nutę humoru, nie są jedynie powodem do refleksji czy zadumy. W naszej kulturze cmentarz to miejsce smutku, w którym uśmiech może być odebrany jako coś niestosownego. Wesoły Cmentarz przeczy tej idei. Choć oglądamy sceny śmierci to lekko prześmiewcza forma spłyca ich tragizm. I może o to właśnie chodzi? By mniej się użalać, rozpamiętywać, a czasem uśmiechnąć i powspominać z radością tych, co odeszli, nawet w tak niecodziennym miejscu jak cmentarz.